Pianosfera to nie tylko nauka gry na fortepianie, to przestrzeń wypełniona miłością

Kiedy po raz pierwszy, zupełnie przypadkowo natkniecie się na profil PianoSfery na Facebooku, usłyszycie, że w dźwiękach fortepianu płynie coś więcej niż tylko melodia. Niektórzy ludzie mają to coś, co przyciąga naszą uwagę od samego początku.

 

KOBIETA TWÓRCZA, PRZEDSIĘBIORCZA, NIEZALEŻNA A PRZEDE WSZYSTKIM WRAŻLIWA

 

Tak właśnie można odebrać Sandrę, przeglądając jej profile w kolejnych mediach społecznościowych (Tik Tok, Instagram). Trenerka wokalu z promiennym uśmiechem, entuzjazmem w głosie i rzucającą się w oczy charyzmą, prowadzi lekcje śpiewu w przytulnej sali, ukrytej gdzieś pośród wielu niepozornych domów na mapie Szczecina.To, co z całą pewnością ujmuje odbiorcę, to jej naturalność i swoboda w relacji z uczniami. 

 

POZNAJCIE SANDRĘ MAGIERSKĄ, KTÓREJ PASJĄ JEST ŚPIEW I NAUKA GRY NA FORTEPIANIE

 

Jej przygoda z muzyką rozpoczęła się tak wcześnie, że rodzice nie zdążyli tego momentu w żaden sposób uwiecznić. Zaraz po tym, jak wypowiedziała pierwsze słowa, z jej ust w zupełnie swobodny sposób wypływały też pierwsze piosenki. Dzieciństwo po brzegi wypełniła muzyka, a już w wieku siedmiu lat wraz z bratem zdała egzaminy do szkoły muzycznej.

Rodzice Sandry to osoby głębokiej wiary, którzy w owym czasie stali się członkami kościoła protestanckiego. Ogromnym pragnieniem taty siedmioletniej wówczas dziewczynki, było, by jego dzieci mogły grać w kościele, stąd też padł wybór na klasę fortepianu.

W jej rodzinie każdy z członków potrafi śpiewać i posiada wyjątkowy słuch muzyczny, już dziadkowie i pradziadkowie byli mocno umuzykalnieni. Nic więc dziwnego, że Sandra znalazła sobie męża, który okazał się wokalistą i gitarzystą. Samuel idealnie wpasował się w tę rozśpiewaną rodzinkę.

 

“Chciałam dać innym dzieciom to, czego mi zabrakło w mojej edukacji muzycznej”

 

PianoSfera powstała w 2015 roku, inspiracji do stworzenia tego miejsca było kilka. Jedną z nich był fakt, że w wieloletniej edukacji muzycznej Sandry zabrakło czegoś, co na zawsze utkwiło w jej sercu. Zabrakło swobody w wyborze utworów, które wówczas chciałaby śpiewać, czy grać. Szkoły, do których uczęszczała, musiały twardo trzymać się przyjętej podstawy programowej, co tłamsiło w uczennicy naturalność i entuzjazm. Narzucane pewnego rodzaju ramy, odbierały dziewczynce radość z nauki śpiewu czy gry na instrumentach. Ogromną pasję i talent coraz skuteczniej blokował bunt, zniechęcenie i poczucie braku sprawczości. 

Bardzo chciała więc, by jej szkoła była zupełnie inna. By to uczeń mógł decydować o utworach, które chce wykonywać, by ćwicząc swój warsztat muzyczny, robił to z pasją i radością, a nauczyciel był mu tylko przewodnikiem i towarzyszem w jego muzycznej drodze.

 

“Kiedy widzimy w dziecku predyspozycje, warto zachęcić je i pomóc mu wytrwać. W każdej nauce jest miejsce na to, żeby płakać, żeby na chwilę się poddać, żeby nawet na moment odpuścić, ale nigdy nie zrezygnować”

 

Sandra bardzo mocno podkreśla rolę swoich rodziców w jej życiu. Dostrzegli na szczęście ten drzemiący w niej potencjał i dali ogrom miłości i wsparcia w spełnianiu swoich marzeń. Nie ma bowiem nic cenniejszego w życiu niż poczucie, że ktoś w nas wierzy i kibicuje nam z całego serca. Z takim zapleczem wypełnionym rodzicielską miłością, zaciśniętymi kciukami i przysłowiowymi kopniakami w tyłek, kiedy jest taka potrzeba, naprawdę można przenosić góry.

  To przepiękna lekcja miłości, za którą czuje ona ogromną wdzięczność do mamy i taty.

 

KOLEJNĄ MIŁOŚCIĄ SANDRY OD ZAWSZE BYŁY DZIECI. 

JUŻ OD MŁODZIEŃCZYCH LAT WYKAZYWAŁA PREDYSPOZYCJE DO PRACY Z NIMI. 

POŁĄCZENIE PASJI DO MUZYKI I MIŁOŚCI DO DZIECI STAŁO SIĘ INSPIRACJĄ DO STWORZENIA PIANOSFERY

 

Zanim jednak założyła swoją własną szkołę, pracowała w przedszkolach, gdzie prowadziła rytmikę dla najmłodszych, ale też w szkole muzycznej ucząc gry na fortepianie. 

Te doświadczenia upewniły ją tylko, że praca zgodnie z odgórnie narzuconymi wytycznymi nie jest tym, co tak naprawdę gra w jej sercu. Obserwowała uczniów, którzy musieli zmagać się z tym, co utkwiło w jej własnych wspomnieniach, dostrzegała to, co system szkolny wyhamowuje w uczniach, czyli naturalne predyspozycje, talenty i umiejętności, wrzucając wszystkich do jednego worka, zwanego podstawą programową.

 

“Chciałam zarażać pasją do muzyki, a nie zniechęcać i tak powstała PianoSfera”

 

Już jako studentka oferowała w Internecie lekcje gry na fortepianie, nauczała w domach swoich uczniów. I właśnie od nauki gry na tym instrumencie rozpoczęła się później jej przygoda z nauką śpiewu. W popołudniowej szkole muzycznej, ale też na studiach miała przecież lekcje śpiewu i w ten sposób została trenerką wokalu.

 

POPULARNOŚĆ PIANOSFERY W SOCIAL MEDIACH BYWA KRĘPUJĄCA, ALE I DAJE TEŻ WIELE RADOŚCI

 

Na Facebookowym fanpagu PianoSfery jest już ponad osiemdziesiąt pięć tysięcy obserwujących, kolejne osoby śledzą profil Sandry na Tik Toku i Instagramie. Spotyka się tam z wieloma słowami uznania, ciepłymi komentarzami i zachwytem swoich fanów.. 

Sandra bardzo dba o komfort swoich uczniów i ich rodziców, którzy pomimo wyrażenia zgody na publikację ich wizerunku w sieci, niekoniecznie muszą być gotowi na bezpośrednie zderzenie się z falą krytyki. Dlatego natychmiast reaguje na jakiekolwiek przejawy hejtu w sieci.

 

“Wiele razy modląc się do Boga, czy też nawet rozmawiając ze swoim mężem, mówiłam, że nie czuje , że jestem jakaś wyjątkowa, i że dostałam o wiele więcej niż o tym marzyłam”

 

 Każdego ze swoich uczniów stara się poznać i traktować niemalże jak członka rodziny. Nie wszyscy, którzy przychodzą do PianoSfery, chcą śpiewać dla dyplomów, konkursów i występów. To czasami spełnienie najskrytszych marzeń, przełamanie własnych kompleksów, walka z traumami i trudnościami, a niekiedy odbudowa utraconego poczucia własnej wartości.

 Bezpośredni, codzienny kontakt z drugim człowiekiem, to jest zdecydowanie to, co sprawia, że Sandra kocha swoją pracę i wkłada w nią całe serce.

W PianoSferze oprócz niej są jeszcze trzy trenerki: Janka, Maja i Oksana. To team, którego szukała z ogromną starannością. Osoby te, oprócz wysokiego wykształcenia muzycznego charakteryzują się niebywałą empatią i wartościami, które są dla Sandry najważniejsze: uważnością na drugiego człowieka i profesjonalizmem w wykonywaniu swoich obowiązków. Dzięki tak wyjątkowej kadrze może poszerzać ofertę edukacyjną PianoSfery.

 

FAKT, ŻE PO DŁUGICH STARANIACH ZOSTAŁA W KOŃCU MAMĄ, ZMIENIŁ W JEJ ŻYCIU WSZYSTKO. 

OD TAK BŁAHYCH SPRAW, JAK INTERPRETACJA SŁÓW PIOSENEK O MAMIE, RODZINIE CZY MIŁOŚCI.

 

 DO NIEGASNĄCEJ WDZIĘCZNOŚCI DO BOGA ZA ŻYCIE, KTÓRE OFIAROWAŁ JEJ TAK NAPRAWDĘ PO RAZ  DRUGI,  BY MOGŁA CIESZYĆ SIĘ UPRAGNIONĄ CÓRECZKĄ O WYJĄTKOWO  MELODYJNYM IMIENIU ABIGAIL.

 

Historia PianoSfery nieodzownie łączy się z pewnym wydarzeniem w życiu Sandry, które może dać nadzieję innym kobietom, że cuda się naprawdę zdarzają. 

Niesie  też ważne przesłanie w świat, mówiące o tym, że można mieć pasję, talent, karierę, a nadal czuć pustkę.

 Pokazuje, iż nie warto oceniać człowieka przez pryzmat profilu w social mediach, nie warto mu zazdrościć, hejtować i sprawiać przykrość, bo nigdy nie wiemy, z jaką historią musiał się w swoim życiu zmierzyć.

 

KIEDY OKAZAŁO SIĘ, ŻE BYCIE MAMĄ NIE BĘDZIE TAK PROSTE JAK MOGŁOBY SIĘ TO WYDAWAĆ, PRACA W PIANOSFERZE STAŁA SIĘ NIEZWYKLE TRUDNA.

 

Sandra od zawsze kochała dzieci, oczywistym jest więc, że zakładając rodzinę, nie pragnęła niczego bardziej niż tego, by zostać mamą. Jednak pomimo lat starań nie udawało się spełnić tego marzenia.

 To był niezwykle trudny okres w jej życiu, kiedy dookoła niej przewijały się tłumy dzieci, kiedy na lekcjach wokalu uczyła kolejnych piosenek na Dzień Mamy, tłumiąc w sobie jednocześnie ogromny smutek i obawę, że ona sama może nigdy nie usłyszeć słowa mamo od swojego dziecka. Po takich lekcjach często płakała, tracąc nadzieję.

 

“Długie oczekiwanie na dziecko, w moim odczuciu za długie (…)i różne myśli przychodziły wtedy, kiedy co miesiąc myślisz, że to już jest ten czas, kiedy będziesz mamą i co miesiąc test i co miesiąc rozczarowanie”

 

W końcu po trzech i pół roku udało się i pewnie pomyślicie, że to cudowny happy end tej historii, jednak jest zupełnie inaczej. Przez sześć miesięcy ciąży, Sandra codziennie wymiotowała, tracąc na wadze ponad dziesięć kilogramów i nabawiajając się przy tym anemii i innych dolegliwości. Dla osoby, która tak długo oczekiwała tego błogosławionego stanu, która marzyła o nim każdego dnia, jednak i to nie było problemem. Donosiła upragnioną ciążę i nastał dzień porodu. Wszystko przebiegło zgodnie z planem, jednak jak się za chwilę miało okazać, prawdziwa trauma miała się dopiero wydarzyć.

 

“Zaraz po porodzie czułam się tragicznie, nie wiedziałam, czy miałam się tak czuć. Szczęśliwa jednak zaufałam pielęgniarce. Pamiętam, że bardzo bolał mnie brzuch (…) w mojej głowie było tylko to, że chcę zająć się małą (…)potem nie pamiętam już nic oprócz klepania mnie po twarzy i zemdlałam”.

 

Okazało się, że Sandra nie urodziła do końca łożyska i podczas jej wydawałoby się najszczęśliwszego momentu w życiu, kiedy wraz z mężem i rodziną cieszyli się Abi, ona cały czas się wykrwiawiała. Zlekceważono jej uwagi na temat złego samopoczucia, nie zaufano kobiecie, która podświadomie czuła, że dzieje się coś złego.

 Była natychmiast intubowana, jeszcze raz otwierana, oczyszczana, miała transfuzję krwi. Kiedy obudziła się po zabiegu, nie widziała córeczki, nie wiedziała co się z nią stało, nie wiedziała też, czy z Abigail wszystko w porządku. W tym momencie czuła się tak strasznie, bała się, że nie przeżyje, że nie dane jej będzie cieszyć się wymarzonym i tak długo wyczekiwanym dzieckiem. 

To wydarzenie było ogromną traumą, która jeszcze długo towarzyszyła jej w pierwszych miesiącach po powrocie do domu. Każdy człowiek, który ma odrobinę empatii, potrafi wyobrazić sobie ten ból, lęk i nocne koszmary, które towarzyszyły młodej mamie w pierwszych chwilach z córką. Zamiast wymarzonej sielanki był ogromny strach, że tak niewiele brakowało, a nie tuliłaby Abi do swojego serca.

 

Ta historia to ogromne przesłanie dla nas wszystkich, byśmy umieli zatrzymać się, spojrzeć z empatią na drugiego człowieka. Byśmy umieli wysłuchać głosu, który chce nam coś przekazać. Byśmy nie byli obojętni i by nigdy nie zwiodła nas rutyna i znieczulica. By w każdej napotkanej w życiu osobie dostrzegać człowieka, który ma emocje, uczucia i swoją własną historię, o której być może nie jest w stanie nam opowiedzieć. 

 

 “Skupiam się na człowieku (…)dlaczego? Bo ja sama widzę, jak inaczej się funkcjonuje w życiu, kiedy traktujesz inną osobę tak, jak sam chciałbyś być traktowany” 

 

Gorzka lekcja, którą dało Sandrze życie, zakończyła się ogromnym szczęściem i miłością, którą jest dziś dwuletnia Abi. To największa iskierka w jej życiu, dzięki której każdy dzień jest wyjątkowy. Daje jej, jak i całej rodzinie morze miłości i bezkres radości. Uczy cieszyć się z małych rzeczy, dostrzegać momenty ulotne jak mgnienie oka. To wydarzenie sprawiło, że Sandra jeszcze bardziej zbliżyła się do Boga, bo jak sama mówi, wie komu jest wdzięczna za to, że dziś żyje, że dane jej było zostać mamą i po prostu żyć.

Wszystko w życiu jest po coś i dziś Sandra swoją traumę już przepracowała, dlatego może o niej głośno mówić. I choć zdaje sobie sprawę, że nie wszystkie historie ludzkie kończą się tak dobrze, jak jej. Chciałaby pokazać innym kobietom, że warto wierzyć, ufać Bogu, pokładać w Nim swoją ufność, że warto się modlić, być wdzięcznym, a przede wszystkim nie tracić wiary.

 

MACIERZYŃSTWO NAUCZYŁO SANDRĘ, ŻE KAŻDE DZIECKO NALEŻY TRAKTOWAĆ INDYWIDUALNIE, TAK JAK INDYWIDUALNY JEST WIEK DZIECKA NA ROZPOCZĘCIE NAUKI ŚPIEWU. 

DWULETNIA ABIGAIL JEST TEGO WSPANIAŁYM PRZYKŁADEM.

 

Mała jest oczkiem w głowie rodziców, ma ogromną frajdę ze wspólnego muzykowania, uwielbia uczestniczyć w lekcjach śpiewu, zamiast bajki woli lekcje z mamą. 

Ogromnym marzeniem Sandry jest, by jej córeczka była zdrowa, szczęśliwa, by w życiu była po prostu dobrym człowiekiem. By umiała patrzeć na drugiego człowieka z dobrocią i życzliwością. By nie wstydziła się swojej wiary, by umiała zaufać Bogu, a wtedy będzie znała swoją wartość, będzie umiała kochać siebie i ludzi.

 

“Jest Nowy Rok, chciałabym Was zachęcić do tego, byście nie mieli już tylko postanowień, tylko czas już wyjść ze swojej strefy komfortu (…)  Życie jest tylko jedno, nie rezygnuj ze swoich marzeń”

 

To przesłanie Sandra chciałaby skierować do osób, które jeszcze się wahają, do osób, które nie mają wiary w siebie i swoje możliwości. 

 Jeśli więc o czymś mocno marzysz, czy to śpiew, czy taniec, czy robienie zdjęć, pozwól sobie na bycie szczęśliwym, nie bój się spróbować, bo być może Twoja pasja czeka, aby dogoniła ją odwaga.

 

 PianoSfera to niesamowite przygody, dzięki którym Sandra mogła poznać Dawida Kwiatkowskiego czy piłkarzy Pogoni Szczecin.

 

To uczniowie,  którzy spełniają swoje marzenia, otoczeni życzliwością i wsparciem.

 

 To także nauczyciele z pasją i zaangażowaniem.

 

To mała Abigail, której wykony na Tik Toku podbijają miliony serc w całej Polsce. 

 

  PianoSfera to spełnienie marzeń o pracy, którą się kocha całym sercem. 

 

TO  W KOŃCU PRZESTRZEŃ, W KTÓREJ  MOŻECIE SPOTKAĆ SANDRĘ, ZWYCZAJNĄ DZIEWCZYNĘ PRZEPEŁNIONĄ PASJĄ DO MUZYKI, MIŁOŚCIĄ DO DZIECI I UFNOŚCIĄ DO BOGA.

Tekst – Mariola Dyl

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.