„Nowa” to historia o zdobywaniu miłości i uwagi drugiej osoby poprzez spełnianie jej wyobrażeń o nas

25. lutego miałyśmy w Krakowie wyjątkowy Dzień Kobiet. Tuż przed premierą płyty ANOWA (czyli Agnieszka Nowakowska) zorganizowała kobiecy event połączony z kręceniem wideoklipu do jej utworu pt. „Nowa”. To ostatni z singli, jaki wydaje 8-go marca. Utwór opowiada o tym, że dla miłości, my, kobiety, potrafimy dużo zmienić, czasami za dużo. Zmieniamy siebie, swój wygląd, potrzeby, cele. Gubimy w tym same siebie, zapominając o zachowaniu balansu.

„Pokochaj mnie nową, pokochaj na nowo. Stara nie wróci, nowa zawróci ci w głowie. Z serca wyrzuci to, co ją boli…” – fragment utworu „Nowa”

Tego wideo miało już nie być, bo przecież brak czasu, brak funduszy. Jednak rok temu zaplanowała sobie w Excelu, że będzie i… zrobiła. Nieco na wariackich papierach, w ogromnym stresie, bo dzień wcześniej zakończył się remont w mieszkaniu, w którym miałyśmy spędzać czas poza nagraniem. Sprzątanie trwało jeszcze w nocy, a Agnieszka prawie nie spała. A jednak się udało. Po raz kolejny udowodniła, że dla kobiet nie ma rzeczy niemożliwych. Rok jej wystarczył, by zebrać materiał na płytę i nakręcić kilka świetnych wideoklipów, bez pomocy wielkich wytwórni. Mając tylko swoje fundusze, pomoc życzliwych ludzi i pomysły, które zdaje się, że przez całe lata czekały w jej głowie na realizację.

 

 

O 10:00 w sobotę przyjeżdżam z córką aż z Będzina. Ania ma 15 lat i uczy się w Szkole w Chmurze, maluje, śpiewa, gra na ukulele. To nagranie ma być dla niej formą terapii. W pociągu jedzie z nami Asia, która na co dzień uczy w przedszkolu Montessori, a poza tym robi fantastyczne makijaże i będzie główną makijażystką na planie. Mąż Agnieszki odbiera nas z dworca i wszystko wydaje się być dobrze zaplanowane i poukładane. Do momentu, kiedy wchodzę i widzę jej zmęczone, nieco spanikowane oczy. „Wzięłam sobie za dużo na głowę” – mówi. Pewnie, że tak. Widzę w niej małą Anieścię, która patrzy spanikowana. „Dasz radę” – odpowiadam i przytulam dziewczynkę w niej. Dziewczynka się wycisza, wraca do siebie, kobieta przejmuje pałeczkę, znowu jest szefową.

Na miejscu jest też druga Agnieszka (Agnieszka Wyszyńska-Paluch), która zaczyna szykować się do zdjęć. Zajmuje się produkcją kosmetyków, jogą twarzy i innymi cudami, łącznie z żywieniem wspomagającym dbanie o urodę. Prawdziwa specjalistka od naturalnych przemian kobiet. Dostajemy od niej do wypróbowania supernawilżające lawendowe serum, które jest między innymi świetną bazą pod makijaż.

W głębi salonu rozpoznaję niezastąpioną Asię Targosz, już w ferworze pracy, robiącą reportaż z pracy na planie. Nasza fotografka wydobywa z nas to, co mamy najlepsze, wystarczy spojrzeć w obiektyw jej aparatu, już czujesz się piękniejsza. Jak ona to robi? 

Zaczyna się szaleństwo. Dziewczyny przebierają w ciuchach, zmieniają fryzury, makijaże, szukają lokówek. Czekam na catering. Będzie po japońsku, czyli wypróbujemy piosenkowe: „sushi kęsy”.

 

 

 

ANOWA chce na końcu wystąpić w wersji sautée. Taki ma zamysł, żeby pokazać zderzenie kobiet schowanych za maskami i naszych naturalnych wizerunków. Ale dlaczego ma siwe włosy? „Suchy szampon” – mówi i psika jeszcze trochę, żeby lepiej oddać swoją wizję. Chwilę po zdjęciach kończy się to koniecznością mycia pod kranem już ułożonych włosów… przesadziła z bielą. Łzy, nerwowy śmiech – nerwy puszczają, bo już gorzej być nie może. Czuję jej stres, ale staram się wziąć go trochę na siebie, by jej było lżej. W końcu znamy się od dzieciństwa.

Zaczynamy zdjęcia kolejnych osób i Agnieszka zapomina o swojej roli wokalistki. Zaczyna być wszystkim po trochu, ale z ciekawością patrzę na nią, jako na reżyserkę. Wreszcie ma to, o czym marzyła. Może realizować swoje pomysły bez pytania o zgodę. Wolność twórcza… Czasem widzę w niej tą małą zalęknioną, niepewną siebie dziewczynkę z wielkimi marzeniami, którą pamiętam. 

Kiedy sobie odpuszcza, wpada w swoje flow i robi milion rzeczy na raz. Widzę, jak otwiera dziewczyny. „Mam dobre te włosy?”, „Co mam robić?” – pytania, które naturalnie cisną się na usta każdej kolejnej osoby, która siada przed kamerą. Agnieszka wypowiada spokojnym głosem pomocne instrukcje, aż nagle rzuca: „Kupa, siku.” Wybuchamy śmiechem i jest to jedno ujęcie, o które chodziło.

Niektóre dziewczyny czują się przed kamerą jak w domu przed lustrem. Inne siedzą sztywno, zestresowane. Miały się nauczyć tekstu. Ale tylko moja Ania odrobiła lekcje.

 

 

Dominika – spotykam ją drugi raz. Poznałyśmy się przy okazji wideoklipu do utworu „Hamak”. Wtedy w kapeluszu słomkowym, na luzie. Teraz na zdjęciach występuje w garniturze. Dojrzała kobieta, doświadczona życiem. W dodatku przejęta prywatnymi problemami. Ale przed kamerą coś pęka i pojawia się piękna, spokojna życiową mądrością kobieta. Taka trochę wiedźma, ale w pozytywnym sensie. Agnieszka dobiera jej słowa do „zaśpiewania” na bieżąco, jak większości dziewczyn. Nie przygotowała sobie scenariusza, co jest do niej niepodobne. „Ale mi teksty dobierasz!” – mówi Dominika. – „To moja historia” – dodaje. Kilka lat temu wyjechała z Krakowa i założyła agroturystykę

Żadna z dziewczyn nie jest aktorką, a jednak przełamują swoje bariery. Trochę o tym to nasze babskie spotkanie. ANOWA ma głód wciągania w swoją grę innych kobiet. Chciałaby pokazać, że można zrobić wiele, że wszystko jest możliwe.

Oglądam kolejne osoby. Natalia gra dziewczynę przebraną w cudze życie, w inną kulturę i występuje w stroju w stylu japońskim. Kręcimy sceny zrzucania kimona. Gizella, która na co dzień współpracuje z Agnieszką w nieruchomościach, a dzisiaj maluje razem z Asią, mówi: „Ale może nie podnoś rąk tak do góry, bo ci się takie bicepsy robią”. Śmiech ogólny, bo Natalia jest trenerką personalną.

 

Ewelina również nie ma nic wspólnego ze sztuką. Przed kamerą bryluje cekinami i przedstawia osobę owładniętą trendem bycia modną. Robi selfie, a Asia fotografka cyka lampą błyskową. „Ale uwaga na klamerki! Żeby nie było widać!” – cekinowa sukienka spięta jest spinaczami do dokumentów.

 

 

Asia makijażystka również występuje w wideo. Zawijanie, odwijanie symbolizują uwolnienie, składanie serca. Agnieszka martwi się, czy nie za tandetnie. Kilka dni wcześniej ulepiła serce z modeliny i zapiekła w piekarniku. Mąż tylko patrzy i kręci głową. „Kobieto, naprawdę?” – śmieje się. Widzę, jak bardzo potrzebuje opinii publiczności, której nie ma. „Wiesz, chciałabym dostać jakiś feedback, ale nie od rodziny i znajomych. Ja totalnie nie wiem, czy to się komuś podoba. Nie mam publiczności.” Ale ma nas. Widzę, ile każda z tych dziewczyn dla niej zrobiła w sobotę. Ma ogromne szczęście do ludzi. Dwa piętra niżej robiła remont w mieszkaniu klienta i ten zgodził się użyczyć jej mieszkania na ogromną garderobę podczas tego eventu. A na górze w tym samym budynku mamy studio. Przypadek? Ale i do przypadków trzeba mieć szczęście. Zdjęcia realizuje w swoim studiu Mateusz Zaręba – pracuje na etacie, prowadzi wypożyczalnię sprzętu i ma wiele talentów artystycznych. Trochę człowiek-orkiestra i przy tym wytwarza taką atmosferę, że dziewczyny szybko zapominają o strachu. Widać, że pracuje im się  z Agnieszką dobrze. Miała nakręcić wideo, a zrobiła nam po prostu super sobotę.

Założycielka firmy Bielenda była jej klientką w nieruchomościach. Agnieszka nieśmiało zadzwoniła po wsparcie i dostałyśmy super kosmetyki do demakijażu. 

Przecież o tym jest ten utwór – nakładamy, zmywamy i znów nakładamy kolejne warstwy – każda kobieta odgrywa inną rolę, ale przecież mamy ich mnóstwo – jak dziewczynki, kobiety, żony, matki, nauczycielki, szefowe.

 

 

A jaką odgrywa Agnieszka? Bawi się w najlepszą siebie. Na co dzień jest pośrednikiem w obrocie nieruchomościami, ale dzisiaj, 25 lutego 2023 jest wokalistką, songwriterką, scenarzystką, reżyserką, makijażystką… – z dużym dystansem do siebie. Kiedy siada do nagrywania swoich partii, po chwili wybucha śmiechem. „Kasia, to jest jakaś abstrakcja. Przypomniały mi się nasze akademie w liceum, to kopa lat. Co ja w ogóle robię, że się tak wyginam tutaj przed wami? Głupawka kompletna”. A jednak skupia się i w jedną godzinę i piętnaście minut załatwia dwie swoje stylizacje. To był długi, pełen kobiecej energii dzień. Obiecała mi, że to już ostatnie wideo do tej płyty. „Teraz skupiam się na jej promocji, na koncertach”. „Teraz to się dopiero młyn zacznie. A niech się dzieje!” – myślę i uśmiecham się do siebie. Dokonało się. Zrobiła to! Czas pokochać ją nową.

Tekst: Katarzyna Krzan – wydawczyni, prywatnie przyjaciółka Agnieszki

Foto: Joanna Targosz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.