SKAZA – O PROJEKCIE FOTOGRAFICZNYM EWY MYŚLIWIEC

O projekcie Ewy Myśliwiec dowiedziałam się od przyjaciółki, która pewnej soboty wyznała mi że pędzi na sesję, której tematem będą jej blizny. Byłam zdziwiona kto może chcieć upamiętnić blizny, które są pamiątką tego, że bywamy połamani, pokaleczeni, cierpimy, boli…Pomimo zdziwienia temat mnie zaciekawił, bo co prawda sama nie mam blizn, ale na moje własne ciało nakładałam zawsze wiele oczekiwań co do tego jak by mogło wyglądać a jak nie jest. Minął rok, aż dojrzała we mnie chęć porozmawiania z Ewą na temat jej projektu i …blizn. Jestem wdzięczna za zrozumienie, które do mnie przyszło dzięki spotkaniu z Ewą, oraz bohaterkami jej projektu – Izą, Krzysia i Asią.

Dzięki tym rozmowom uświadomiłam sobie, że są również blizny których nie widać, ale i tak warto się nimi zająć.

Ewa (autorka projektu)

To co najbardziej bolesne może nas uszlachetnić

„Sama mam bliznę. Kiedyś wstydziłam się jej, unikałam kontaktu wzrokowego. W pewnym momencie jednak zaczęłam postrzegać ją inaczej. Wiele osób mówiło mi, że jest wyjątkowa. Kiedyś przeczytałam o tym, że w Japonii uszkodzone przedmioty są naprawiane przy użyciu złota. Skaza jest postrzegana jako wyjątkowy fragment historii przedmiotu, który dodaje jej piękna.

Zrozumiałam, że to co najbardziej bolesne może nas uszlachetnić. Zależy to tylko i wyłącznie od naszego nastawienia. Bywa że blizny skrywamy pod makijażem, ubraniem, czy nawet tatuażem. Wstydzimy się ich, chcemy się pozbyć. Ja dostrzegam ich piękno, choć są pamiątką po bólu. Zrozumiałam, że blizna to mój znak wyróżniający. Dlatego namówiłam przyjaciółkę aby pozwoliła mi się sfotografować. Ma piękne ciało i bliznę na mostku – pamiątkę po operacji na serce. Zgodziła się i wtedy zrodził się pomysł aby poszukać kolejnych dziewczyn, które noszą na ciele takie znaki.

Życie, ból i radość

Dałam ogłoszenie na Fb i byłam zszokowana odzewem. W efekcie zgłosiło się 40 kobiet. Zależało mi aby pokazać je w naturalny sposób, tak jak się czują najlepiej – w bieliźnie którą lubią. Z każdą z nich nawiązałam szczególną relację podczas sesji.

Rozmawiałyśmy o życiu, bólu, radości. Wierzę w to że zdjęcie jest wynikiem energii jaka się wytwarza pomiędzy modelką a fotografem. Jeśli jest pozytywna to i zdjęcie będzie piękne. I tak powstało 10 historii fotograficznych. Zauważyłam że jeśli ktoś przeżył wiele bólu, potrafi czerpać z życia garściami i maksymalnie się nim cieszyć, choć oczywiście nie jest to regułą”

Iza

Mocne pragnienie (nie) bycia

„Mam skazę na oku. Kiedy miałam ledwo ponad rok, szkło przecięło mi źrenicę. Niebezpieczeństwem była utrata wzroku. Pozostała skaza i lekkie niedowidzenie. Stało się to już tak dawno temu, że czuję jakbym się urodziła z tą skazą. W dzieciństwie dorośli bezpardonowo wypytywali mnie dlaczego mam takie oko. Najczęściej były to osoby, które wtedy powinny być dla mnie wsparciem – nauczycielki czy pielęgniarki szkolne. Przez takie zachowania nabrałam przekonania, że jestem dziwna i zaczęłam zamykać się w sobie nie chcąc się wyróżniać. Nie zabierałam głosu, aby być przeźroczystą i transparentną. Dostosowywałam się jak kameleon a proces uzdrawiania zajął mi całe życie.
Z czasem zaczęłam poszukiwać odpowiedzi na to co się wtedy wydarzyło jako na opowieść Duszy.

Czemu ta a nie inna część ciała uległa wypadkowi i co to oznacza?
Zauważyłam że te części ciała, które ulegają wypadkom najbardziej krzyczą o uświadomienie. Przychodząc tu na tą ziemię, rodząc się w takich a nie innych warunkach nie koniecznie chciałam tu być. Był smutek i niezgoda na to co jest. Do tej pory pojawia się pokusa niewidzenia pewnych rzeczy, kiedy coś jest dla mnie smutne. Łatwiej jest wtedy czegoś nie zauważyć, lub zniknąć.
Bardzo lubię skazy bo to jest nasza wiadomość dla innych o nas samych. Nie cieszy mnie wyróżnianie się na siłę czymś, niszczenia czegoś co w swojej formie jest doskonałe. Jeśli coś ma wady mechanicznie to właśnie w tej wadzie też jest doskonałe, bo wada jest zapisaną informacją o nas samych.

Niektórzy śmieją się, że jestem wiedźmą. Ja jednak nie wyobrażam sobie mojej twarzy bez takiego oka. Gdybym nie miała tej skazy nie czułabym się sobą. Wiem, że jest to integralna część mnie. Ta świadomość daje mi dużą pokorę i zachwyt nad życiem, że zostało ono mi dane.

Na zdjęcia patrzę typowo kobieco i na plan pierwszy wysuwają mi się mankamenty fryzury, makijażu, ale moje oko podoba mi się szalenie. Czuję dumę, że coś co było traumą teraz jest dla mnie piękne i jest dowodem na to, że mimo iż nie chciałam tu być teraz staram się widzieć piękno wokół mnie. Nigdy nie wypadłabym się swojego wyglądu.

Asia

Życie bez bólu jest rozpoczęciem nowego rozdziału

Cała historia rozpoczęła się, kiedy będąc połowie ciąży dowiedziałam się że mam tętniaka aorty. Wszyscy zapewniali mnie, że dożyję późnej starości bez konieczności wykonywania operacji. Dwa i pół roku po porodzie mój stan zdrowia zaczął się pogarszać. Jestem pracownikiem służby zdrowia i skończyło się tym, że koleżanka zawiozła mnie ze szpitala w którym pracuję do szpitala sąsiedniego.  Karetki wzywać nie chciałam.

Diagnoza, którą usłyszałam to rozwarstwienie tętniaka aorty. W szpitalu czekała już na mnie sala operacyjna na wypadek gdyby badanie potwierdziło rozwarstwiającego się tętniaka.Poddana zostałam szpitalnej obserwacji.  Jest takie przekonanie, które krąży w mojej pracy, że nad pracownikami służby zdrowia wisi pewne fatum. Jeśli ktoś zaczyna mieć problemy ze zdrowiem, to zwykle są to ciężkie przypadki. Wewnętrznie nastawiłam się więc, że łatwo nie będzie. Po wykonaniu tomografii komputerowej okazało się, że sytuacja jest zła. W ciągu trzech tygodni musiałam zostać zoperowana. Jak szłam na operację moje myśli krążyły wokół tego, że nie założę już nigdy nic z dekoltem, bo jestem dumną posiadaczką miseczki G. Potem optyka się zmieniła. Operacji się nie bałam, najgorszy był później ból mostka i strach o mojego trzyletniego syna, który być może straci mamę. To był dramat. Pół roku nieustannego bólu i strachu spowodowały, że przestałam przejmować się blizną. Ta blizna jest jak mój naturalny tatuaż, którego już nie mam potrzeby zakrywać. Cała faza zdrowienia sprawiła, że przestałam się nią przejmować i skupiłam się na moim nowym życiu. Dla mnie życie bez bólu było rozpoczęciem nowego rozdziału. Jest to inny rozdział. Przewartościowałam wiele spraw. Zdjęcia tylko utwierdziły mnie w tym. Zobaczyłam na nich atrakcyjną kobietę.

Krzysia

Jakbym wróciła z wojny

„Mam sporo blizn. Na nodze po oparzeniu, na udzie po czyraku, na brzuchu dwie: po wyrostku i operacji na jajnikach. I na plecach po operacji kręgosłupa. Ta ostania wiązała się z ogromnym bólem, który w dodatku trwał bardzo długo. Wyglądam jakbym wróciła z wojny (śmiech). Nie mam konkretnych przemyśleń na temat tego dlaczego te blizny pojawiły się w tych konkretnych miejscach i z jakimi wiążą się emocjami. Nie chcę się w to zagłębiać. 

Od lat poszukiwałam metody radzenia sobie z bólem pleców i kręgosłupa. Dwa lata temu trafiłam na masaż powięziowy, który działa na mnie rewelacyjnie. Mój masażysta, który wiele ze mną również rozmawiał podczas masaży, uświadomił mnie, że ból powraca gdy się spinam i denerwuję. A gdy już boli, to denerwuję się dodatkowo bólem. Dzięki tym rozmowom i masażom nie wpadam już w takie błędne koło. Zdjęcia, które zrobiła Ewa podobały mi się w wymiarze artystycznym, ale ja sama sobie już nie. Blizny są dla mnie czymś naturalnym, nie wstydzę się ich i one nie stanowią problemu same w sobie. Jednak mam problem zaakceptowaniem własnego ciała. Nigdy się sobie specjalnie nie podobałam, a teraz dodatkowo dochodzą zmiany zachodzące w ciele z wiekiem. Nie przychodzi mi łatwo zaakceptowanie tego. Niestety…”

POZWOLIĆ BLIZNOM SIĘ OZŁOCIĆ

Mocno wierzę w to, że wszystkie blizny są nam dane po coś, a każdy ból kiedyś się skończy. Od naszej gotowości zależy czy pozwolimy ozłocić się naszym „skazom”. A może to one są najpiękniejszą naszą częścią? Kiedy cierpię czasem pojawia się strach, że ból nigdy się nie skończy. Wiem jednak że to tylko myśl, nie mogę pozwolić żeby rozlała się jak trucizna w całym moim ciele i kierowała moim życiem. Tylko ode mnie zależy czy na mojej pustyni, wyrosną kiedyś kwiaty. Dobra wiadomość jest taka że cokolwiek by cię nie spotkało zawsze możesz się wewnętrznie przytulić i zacząć od nowa.

Artykuł – Dorota Pawelec

Jestem autorką platformy „Babski blues”,  piszę teksty o świadomej kobiecości, życiu i pasjach. To co mnie fascynuje to wspieranie ludzi w zmianach, świadomym rozwoju, wybieraniu drogi spójnej ze swoim wewnętrznym kierunkiem. Współtworzę Fundację Życie Od Nowa, której misją jest pomoc w przejściu przez zmianę, aby ludzie zaczęli  żyć w zgodzie ze sobą. Moją pasją jest  tworzenie na zasadach partnerstwa w oparciu o swój wewnętrzny potencjał. Prywatnie jestem mamą trójki Dzieciaczków.

Fotografie – Ewa Myśliwiec-Skrzecz

Urodzona w 1987 roku w Białymstoku. Od 12 lat mieszka, pracuje i uczy się w Warszawie. Ukończyła gospodarkę przestrzenną na Wydziale Geografii Uniwersytetu Warszawskiego. Fotograf z zamiłowania. Samouk. Uczestniczka licznych warsztatów fotograficznych, m.in. w Akademii Fotografii w Warszawie.

Porusza się w obszarach fotografii dokumentalnej oraz portretowej. Fotografuje głównie kobiety. Jej prace oparte są na nawiązywaniu więzi z fotografowaną osobą. Autorka podejmuje próby zrozumienia swoich “modeli”, dotyka trudnych tematów. Bywa, że sesje fotograficzne pełnią rolę terapuetyczną.

Laureatka konkursów fotograficznych. W 2017 roku zdobyła I nagrodę w kategorii “Portret” w konkursie fotograficznym “Mokotów teraz” w skład którego jury wchodzili m.in. Kuba Dąbrowski, Joanna Kinowska i James Fyson Howard. W 2018 roku zdobyła I nagrodę oraz nagrodę przewodniczącego Jury w ogólnopolskim  konkursie Portret 2018.

 

 

14 thoughts on “SKAZA – O PROJEKCIE FOTOGRAFICZNYM EWY MYŚLIWIEC

  1. Bardzo ciekawy projekt! Nie trzeba być idealnym, w popularnym rozumieniu tego słowa, aby być ciekawym, pięknym, wartościowym. Myślę, że te zdjęcia pomagają z jednej strony fotografowanym, a z drugiej – wszystkim zwyczajnym kobietom, które mają problem z zaakceptowaniem swoich odmienności.

  2. Patrząc na zdjęcia zastanowiłam się, że ludzie rzadko (in general) podejmują się jakichkolwiek projektów, które wykraczają poza codzienne powinności. Do tego potrzeba energii, dobrej organizacji, a często też siły przekonywania, a to już z góry rodzi problem natury „chciałabym, ale za dużo z tym zachodu”. Kibicuję wszelkim przejawom wychodzenia poza utarte ścieżki.

  3. Ciekawy i odważny projekt. Odważny w tym sensie, że współczesna kultura lansuje perfekcyjny wygląd, nie ma w niej miejsca na inność. Sama mam tylko bliznę po operacji wyrostka, jedną małą na lewym kolanie (rozcięcie łyżwą) no i wiele mikroblizn, które ma sporo kobiet: rozstępy na udach i pośladkach. Czy się ich wstydzę? Od paru lat już nie, ale miałam swoje kompleksy z nimi związane.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.