O gąsienicy, która stała się motylem, czyli jak oswoić lęk

Sytuacja, która dzieje się obecnie globalnie pozwala nam dotknąć najgłębszych warstw lęku. Ma on różne oblicza. W każdym może  obudzić się coś innego. Chciałabym wam opowiedzieć jak ja pracuję z lękiem.

Znam go od dziecka. Kiedyś bałam się tak mocno i tak wielu rzeczy, że siedziałam w domu jak w celi.

To co pozwoliło mi zyskać odwagę, to wchodzenie w sytuacje, których boję się najbardziej. Nie chodzi tu bynajmniej o skoki, jazdę motocyklem, choć i to się zdarzało. Największy strach, to było wyjście do ludzi, wyjście do relacji z mężczyznami, bycie prawdziwą. Czasem smutną, czasem zawiedzioną, czasem odrzuconą.  W kolejnym artykule opowiem o lęku atawistycznym, związanym z brakiem zaufania do życia.

Kiedy stawiałam opór tym doświadczeniom, albo nawet temu że się boję czułam go coraz dotkliwiej. Gdy go zaakceptowałam i przeżyłam te emocje   odchodził wysłuchany.

Często słyszę : „Możesz się bać, albo kochać”. Dla mnie miłość, to akceptacja wszystkiego co się we mnie pojawia. A lęk jest zawsze jakąś niewysłuchaną częścią mnie. Małą dziewczynką z niezabliźnioną raną.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jest też sygnałem do zmian. O ile podejdziemy do niego ze świadomością i otwartością przestaje być kotwicą, która nas trzyma. Kiedy ją puścimy,  uwolni naszą  moc. Gąsienica staje się motylem.  Ona uwalnia się przy lęku.  Bo odwaga to działanie mimo lęku, a nie nadprzyrodzona siła nielicznych jednostek. Odwaga to pozwolenie sobie na człowieczeństwo. Na cały jego pakiet.

Za każdym razem kiedy otwieram się na swoją nową potrzebę, czy pragnienie  to tak jakbym otwierała nowe drzwi. Wszechświat zdaje się do mnie szeptać: „Chcesz spróbować nowego smaku? Proszę bardzo! Zapraszam do środka .”

Za drzwiami niczym potwory z  czekają na mnie lęki. Opowiadają mi historie tkane z okrutnych plotek, gdzie zabłąkały się pojedyncze ziarna prawdy.

Mówią o tym, jak to kiedyś zostałam skrzywdzona, co mnie czeka kiedy zaryzykuję. W ciele czuję chłód, zesztywnienie. I wtedy mogę zrobić kilka rzeczy.

A. Wyjść z pokoju. Ale wtedy nie spróbuję nowego smaku.

B. Zamykać oczy i iść na oślep. Ale jak tu żyć z zamkniętymi oczami?

C. Spojrzeć w oczy wszystkim lękom, wysłuchać wszystkich historii i zadecydować co z tego jest prawdą. Iść dalej, przekraczając nowe drzwi. Bo przerażenie nigdy nie ustąpi, ponieważ nigdy nie wiem, co jest w ciemności.

Elisabeth Gilbert napisała piękny list do strachu, który świetnie oddaje istotę tego jak ja rozumiem pracę z lękiem. 

„Mój drogi Strachu! Kreatywność i ja zamierzamy wyruszyć razem w podróż, więc rozumiem, że pojedziesz z nami, bo zawsze to robisz. Wiem, że masz do wykonania poważne zadanie w moim życiu i że traktujesz swoją pracę poważnie. Najwyraźniej polega ona na wzbudzaniu we mnie paniki, ilekroć mam zrobić coś interesującego. Muszę przyznać, że rewelacyjnie wykonujesz swoje zadanie. Zatem rób swoje, skoro uważasz, że musisz. Ale ja też będę podczas tej podróży robić swoje, czyli pracować i koncentrować się na tym. A Kreatywność będzie się trzymać swojej roli, czyli stymulowania mnie i inspirowania. W tym pojeździe jest dość miejsca dla nas wszystkich, dlatego możesz się rozgościć, ale musisz zrozumieć jedno: Tylko Kreatywność i ja będziemy podejmować decyzje w trakcie tej podróży. Uznaję i szanuje to, że należysz do rodziny, dlatego nie wykluczam cię z naszych zajęć, ale mimo to twoje sugestie nie będą brane pod uwagę. Możesz zająć miejsce i wyrazić swoje zdanie, ale nie masz prawa głosu. Nie wolno ci dotykać map drogowych, nie wolno proponować objazdów i nie wolno regulować temperatury. Stary, zabraniam ci nawet ruszać radio. Ale przede wszystkim. drogi stary przyjacielu, absolutnie nie wolno ci prowadzić.”

Akceptacja powoduje, że lęk z wielkiego demona zamieni się w przestraszone dziecko. Kiedy pozwalam sobie je przytulić, lęk nie tylko odchodzi, ale pozwala mi zyskać nową jakość.  Czuję jakby zasilał mnie  życiodajny deszcz, po którym wyrasta kolejny  liść na moim drzewie życia.

Czuję się wtedy jak o poranku. Noc wydawała mi ponurym omamem.  I nagle rzeczy nabierają rzeczywistych kształtów. Mogę wtedy wypić kawę z jednym z moich  demonów, nawet się pośmiać  i iść dalej.

Mogę podjąć decyzję, aby zostać w więzieniu, albo stanąć do życia. Zaopiekować się swoim strachem, wysłuchać jego słów, pozwolić, aby przepłynął przez moje ciało. Ale nigdy kierować mu swoim życiem. Ataki paniki, zamrożenie, zablokowanie, ksenofobia – to skutki  niechcianego lęku chowanego do szafy. On nie mógł po prostu przepłynąć i zostać wysłuchany. Czyż nie żyliśmy  w iluzji  niezniszczalności, tylko wysokich wibracji, siły?  Lęk przypomina, że nie jesteśmy maszynami, tylko ludźmi, którzy czują.

Co więc mówi twój lęk, jak go czujesz w ciele, czego boi się dziecko, które zostało nie wysłuchane? 

Dorota Pawelec – terapia rozwijania świadomości poprzez pracę z ciałem 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.