Być na TAK dla swojego NIE

Kiedy czuję swoje NIE widzę małą dziewczynkę tupiącą nogą. Ma kalosze, koło ratunkowe, kapelusz i wiatr we włosach. Pozwala sobie na muchy w nosie i ma w głębokim poważaniu to, czy się „powinno” zakładać okulary przeciwsłoneczne, kiedy pada deszcz.

Nie zastanawia się czy jej „NIE” kogoś urazi. Każdego dnia dziewczynka wyjeżdża swoim rowerem słysząc, że ubrała się nie adekwatnie do norm tego świata.

 

Pragnie być kolorowa i wybuchowa, ale chce też czuć ciepło akceptacji. Codziennie pozbywa się jednego ze swoich dziecięcych atrybutów, bo uczy się tu pasować. Chce być damą czyjegoś serca, tym samym połyka swoje nie, aby  ktoś był na tak.

Kiedy mówiłam NIE jako dorosła kobieta, trudno mi było poradzić sobie z uczuciami złości, rozczarowania i pretensji innych ludzi. Zawsze miałam w sobie misyjną część, która sprawiała, że słabły te pozostałe fragmenty mojej tożsamości. Bo zawsze ubywało mojego życia, kiedy misjonarka dochodziła do głosu.

Gromadziła się frustracja, bo chciałam mówić swoje NIE, w poczuciu, że mam do tego święte prawo. Reagując na konkretne sytuacje, zachowania ludzkie, moje własne decyzje, społeczne koncepcje czy narzucone obowiązki.

 

 

Co wtedy? Doświadczam różnych stanów. Zdarzało mi się je odpychać, bo niby „nie dzieje mi się wielka krzywda”, bo „ktoś bardziej niż ja potrzebuje”, bo „ktoś ma zły dzień”. Kiedy byłam w dynamice odpychania swojego „NIE” zamykałam drzwi przed twórczą siłą swojego życia, przed okazjami, przed całym bogactwem, które pojawia się kiedy kroczę swoją drogą.

Uchodziło ze mnie powietrze, traciłam samą siebie. Skoro mówię TAK, czemuś co mi nie służy to mówię NIE mojemu szczęściu, zamykając drzwi przed czymś, co czeka na mnie po drugiej stronie lustra. Ono nie przyjdzie nie proszone. To sprawa wyboru. Kiedy coś odpycham, nie mogę jednocześnie czegoś przyjmować.

Kiedy jestem na NIE dla własnych potrzeb, to inni też ich nie szanują. W życiu nie ma aż takiej magii, ani cudotwórców którzy docenili by twoje dobro, którego ty sama go nie traktujesz z nabożną czcią. „Dorotko, byłaś grzeczna, rezygnowałaś z własnego szczęścia na rzecz innych, w związku z tym Bóg Ci wynagrodzi dziecino”

Możemy pomagać innym, kiedy miłość w nas jest po brzegi, kiedy się niej kąpiemy, zaczynając od siebie samych. Inaczej ubywa nas i nam, w tym naszym życiu. Pojawia się dysharmonia, frustracja, nagle wszystko przestaje nas cieszyć, drażnią duperele, sypią się zdrowie, relacje, finanse.

NIE dla własnego życia rozlewa się po całości. Nie ma tu mowy o jakiejkolwiek wybiórczości. W pierwszej kolejności to my sami naruszamy swoje granice, a potem zapraszamy do tego innych.

Pracując z ciałem pozwalam sobie poczuć z jakiej przestrzenni płynie to „nie” dla siebie samej. Patrzę dla kogo jako dziecko byłam „na tak” i kosztem czego. Gdzie mówiłam „tak” mordując moje wewnętrzne „nie”.

Kto mi mówił, że dla mnie są tylko okruchy, że prawdziwego życia mogę mieć tylko ćwierć. Co ta osoba mi rekompensowała swoimi okruchami?

Gdzie dalej funkcjonuję jak szara mysz wybiegająca z nory po resztki na rzecz tych, którzy jedzą tort.

 

Poczuj skąd wypływa twoje NIE 

 

Jak się czujesz mówiąc NIE? Czy potrafisz siebie akceptować będąc mniej lubianą osobą, tą „zawsze na NIE” kiedy kogoś wkurwiasz, czy pozwalasz sobie czuć swoje święte prawo do NIE?

To co mi pomaga to zatrzymanie się na chwilę i pobycie z tymi odczuciami w ciele, które towarzyszą temu mojemu NIE. Moja dziewczynka krzyczy, tupie nogami, ale potem znów wraca do ciszy swego serca. Słucham jej z akceptacją i bez ocen, jakby wróciła z wojny nie mogąc tak długo się nikomu wyżalić.

Powoli godzę się na własne NIE, pozwalam wybuchać mojej buntowniczce a potem jest mi coraz łatwiej. Uspakajam się i mogę wreszcie powiedzieć w przytomny sposób światu, że chętnie zjem ten tort. Dzięki temu łatwiej przyjmuje NIE innych ludzi. Co najważniejsze zaczynam być na TAK dla swojego życia, tego co do mnie przypływa w jego obfitości, kiedy jestem na TAK dla swojego NIE.



Przychodzi w życiu taki czas, kiedy oddalasz się od dramatów i osób, które je tworzą. Otaczasz się ludźmi, z którymi się śmiejesz. Zapominasz złe rzeczy i koncentrujesz się na tych dobrych. Kochasz ludzi, którzy dobrze Cię traktują.

Życie jest krótkie, przeżyj je szczęśliwie. Upadki są częścią życia, a podnoszenie się to w istocie samo życie.
Żyć to prezent, zaś być szczęśliwym – to Twój wybór. 

Przestań na siłę dawać swoją miłość tym, którzy nie są gotowi, żeby cię kochać.
Przestań prowadzić trudne rozmowy z tymi, którzy nie chcą się zmieniać. Przestań dawać swój czas ludziom, którzy są obojętni na twoją obecność. 

Wiem, że to twoja natura robić wszystko, co w twojej mocy, żeby wejść w czyjeś łaski, ale jest to również działanie okradające cię z czasu, energii i zdrowia psychicznego.

Kiedy w pełni zaczniesz żyć swoim życiem – z radością, zainteresowaniem i zaangażowaniem, nie wszyscy będą gotowi, żeby ci towarzyszyć.

Jeśli bywasz pomijany, bezmyślnie zapominany lub łatwo lekceważony przez ludzi, z którymi spędzasz najwięcej czasu, robisz sobie niesamowitą krzywdę, nadal oferując im swoją energię i obecność. Cytat: Autor nieznany, źródło Internet 

Tekst Dorota Pawelec 

Grafika Dagny Agasz 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.