Dużo łatwiej jest pokazać ciało, niż być z kimś blisko na poziomie duszy

Intymność. Sex stanowi jej część a nie istotę. Tak naprawdę stwarza ją umiejętność pokazania drugiej osobie, kim naprawdę jesteśmy. Otworzenie się do bycia wrażliwym, czasem przestraszonym, czasem niepewnym. Bez maski. Dopuszczenie drugiego człowieka do swoich najciemniejszych zakamarków. Bycia nie w formie. Bycia „nago” mentalnie. Kiedy potrafisz się pokazać w takiej wersji siebie,  ktoś to zaakceptuje i zostanie przy tym. Wtedy rodzi się intymność. Dużo łatwiej jest pokazać swoje ciało, niż być z kimś blisko na poziomie duszy.

Łatwo jest nam zdjąć ubrania, ale bardzo trudno ściągnąć maskę, która nas chroni. Tymczasem jest to jedyny sposób, aby połączyć się z drugą osobą prawdziwie i szczerze. Być naprawdę blisko jak człowiek z człowiekiem.

Będąc wrażliwym akceptujesz wszystkie te czułe antenki, którymi dotykasz to co jest w tobie i drugim człowieku. Nie wiążesz swoich czujników, aby zamknąć uczucia. Aby stać się uzbrojonym, ślepym, głuchym, martwym.

Intymność rodzi się, gdy ściany zaczynają się kruszyć. Kiedy ktoś może ich dotknąć i zobaczyć co kryje się w środku. Wtedy możemy dzielić się najskrytszymi myślami i uczuciami. Nasze serce uwalnia się z barier, które zbudowaliśmy przeciwko miłości.

Intymność rodzi się z akceptacji. Bycia tym kim jesteśmy. Bez oczekiwań i zobowiązań. Tylko dwie dusze w swoim czystym stanie. W rytmie swoich dzikich serc. Intymność dotyczy prawdy. Kiedy potrafisz ją pokazać, wyrazić i czujesz się bezpiecznie.

Oczywiście, że czułam się bezbronna kiedy pokazywałam moje prawdziwe ja. Tęsknota za wolnością była jednak większa niż bezpieczeństwo tłumienia siebie.

Wolność. Wyrazić coś w najmniej wygodnym momencie. Mówią „zrobić z siebie głupka”. A ja kocham tych wszystkich głupich za ich odwagę. Doceniam to. Bez tego nie ma tworzenia autentycznych i trwałych relacji. Bez tego nigdy nie będziemy mogli cieszyć się intymnością z innymi ludźmi.

Przyszedł taki czas, kiedy miałam dość powierzchownych związków utrzymywanych przez niewypowiedzianą krytykę. Pamiętam, byłam wtedy załamana, potem wkurzona na nieszczerość ludzką. Ale wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Do mnie.

Wiedziałam, że potrzebuję odnaleźć w sobie odwagę zobaczenia kim jestem naprawdę. Ta droga nie była usłana różowymi obłokami. Wiele razy przeżywałam jeden z największych lęków ludzkości. Oczywiście że lęk przed odrzuceniem.

Miałam jednak w sobie niezłomność. Wiedziałam, że odważni ludzie nie poddają się kiedy zostają odrzuceni. Próbują dalej, starając się szukać ważnych dla siebie jakości. Autentyczność pokazała mi, że nie ma już w moim życiu już miejsca na autorytety, góru, perfekcjonizm. Ludzie z rysami, nie bojący się o nich mówić stali się mi bardzo bliscy.

Miałam też swój typ mężczyzny. Znowu runął kolejny idealny posąg. To było nawet zabawne. Wyklejałam wtedy mapę marzeń, od której odkleiła się głowa przystojnego bruneta. Mogło to równie dobrze oznaczać, że mój ukochany straci dla mnie głowę. Dla mnie znaczyło to tyle, że może czas popatrzeć sercem a nie wzrokiem? Akceptując siebie w całości uczyłam się akceptować różnorodność. To czego nigdy nie znałam, nie zbliżałam się do tego, bo nie było perfekcyjne. I wtedy zaczęłam kochać mężczyzn mocniej, bez selekcji tego co niewygodne. Nawet tych bez głowy.

Najbardziej zaskakujące było to, że najtrudniej było mi zaakceptować własną moc. Wszystkie ciemne dziury mojej osobowości miałam już obcykane. W jednym paluszku. Ale pokazać siebie w pełni, bez chęci umniejszania przed kimś, aby nie poczuł się gorszy, to było prawdziwe wyzwanie.

 

 

Zdałam sobie sprawę, że nie jestem już etykietką. Nie jestem wizerunkiem, postrzeganym jakoś. Pamiętam, że poszłam wtedy z przyjaciółką na spacer i zatańczyłam na ulicy. Nieperfekcyjnie i dziko.

Ludzie zaczęli inaczej na mnie reagować. Dostawałam dowody przyjaźni i zaproszenia na randki od najmniej spodziewanych osób. Nawet wiatr uspakajał się na mój widok.

Bridget Bardot, na której skupiała się uwaga tak wielu, chodziła boso po ulicach Saint Tropez. Dzięki niej powstały baletki, w których wystąpiła w filmie  „I Bóg stworzył kobietę”. Ona potrafiła wyrazić swoją bogatą duszę wychodząc z etykiet. Jak ty możesz to zrobić? Zatańczyć na ulicy? Płakać w tłumie? Chodzić bez rajstop w grudniu? Powiedzieć kocham?

Wrażliwość może często wydawać się przekleństwem. Odczuwamy życie z większą intensywnością. Nie wszyscy rozumieją nasze dziwactwa. Nie każdy widzi świat tak jak my. Jest to jednak największy dar człowieczeństwa . Wrażliwość daje szansę na głębsze spojrzenie. Na bycie z kimś naprawdę blisko. Na luksus bycia samemu, kiedy dźwięki, słowa, wysoka temperatura, gęsta energia powodują dyskomfort. Przypomina, że istota ludzka byłaby niczym bez emocji i uczuć.

 

Dorota Pawelec praca ze świadomością poprzez pracę z ciałem

zdj. Marcel van Luit, zdj. główne – Unsplash

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.