Jak być spokojem kiedy strach zagląda ci w oczy?

Co  sprawia, że nieustannie lądujemy w dołku fali? Ostatnio wciąż słyszę od ludzi, że się czegoś boją.  Zło przecież nie ma  postaci diabła z rogami, czy ostatecznej zagłady. Jest nim cała masa zmartwień  i lęków, które wsiąkają w nas jakbyśmy byli z gąbki. Oczywistym jest dbanie o własną higienę emocjonalną, wietrzenie głowy, wyprowadzanie się na spacer, karmienie, odpoczynek. Tak nam radzą specjaliści,  ale czy znacie to z własnego podwórka –   „Byłam taka spokojna… dopóki TO się nie wydarzyło”? Spokój kończy się jak dobry sen a ty lądujesz w  skamielinach własnych myśli, które codziennie gruntują cię coraz mocniej i mocniej. Co się dzieje dalej? Ano z małego ziarna wyrasta ogromny potwór…

Dorota Pawelec

 

I teraz wyobraźcie sobie taką oto sytuację.  Wyjeżdżacie do cudownego miejsca gdzie czujecie spokój i ukojenie. Każdy z was na pewno takie zna . Wasza dusza doznaje  błogostanu. Spotykacie tam ludzi, którzy wam sprzyjają – są z tej samej bajki co wy. Słońce pięknie świeci, ptaszki ćwierkają, a wy odbieracie rzeczywistość na innym, wyższym wymiarze. Nagle wszytko wydaje się takie oczywiste i proste. Wasze problemy  zostawiliście daleko  w tej szarej rzeczywistości. Z tej perspektywy  wydają się być takie odległe. Nic wam już nie zagraża. Ale szydło z worka wychodzi w momencie,  kiedy bajka się kończy. Co zrobić, aby słońce świeciło nawet po powrocie z wakacji?

Nie pozwolę, aby z maleńkiego ziarenka wyrósł potwór…tylko JAK? 

Kluczowym jest owo – „bycie sobą”.  Podobno pierwszy podstawy lęk każdego z nas ma swoje źródło  w poczuciu izolacji.  Zrobię wszystko, żeby tylko nie wypaść z gniazda. Czy zdarzało ci się odkryć, że gdzieś nie pasujesz, ale potrzeba akceptacji grupy  była tak silna, że pomyślałaś – „no dobra, nie uważam tak jak oni, ale dla świętego spokoju przyznam im rację, bo odrzucą mnie – a sama sobie nie poradzę.” Zdradziłaś się raz, a potem kolejny.  W końcu sukcesywnie  każdego dnia połykałaś swój prawdziwy głos ustępując miejsca temu  „zbiorowemu”. Doszło do tego, że bałaś się powiedzieć co myślisz, czujesz, pokazać się bez makijażu, z obdrapanymi paznokciami, bo miałaś poczucie, że tylko taką w perfekcyjnym wydaniu ludzie cię polubią. Wszystkie tłumione słowa, wykrzykniki, znaki zapytania rosły w tobie a ty nie wiedziałaś już kim jesteś.

 

Potem przyszła moda na coaching i psychoterapię. Wszystko to, co było wcześniej nie miało już tu racji bytu. Ja sama wielokrotnie słyszałam, że : ” tak, tak tylko prawdziwa ty, bez maski możesz stworzyć prawdziwe życie” Brzmiało to dobrze, ale ja totalnie tego nie czułam, bo dalej coś mnie trzymało. Czułam się jak produkt, który miał być JAKIŚ. Smutne, ale niestety tak właśnie było. Upłynęło sporo czasu zanim naprawdę poczułam o co chodzi. Nie odkryłam tego sama, pomogła mi praca na bardzo głębokim poziomie. Przyszedł taki dzień, kiedy poczułam, że skupiając się na dopasowywaniu siebie a także tłumienie tego jaka jestem naprawdę zabiera mi 3/4 życiowej energii. Aby tak żyć musisz nieustannie uważać, żeby czegoś nie palnąć. Dodatkowo odkryłam jaki to absurd pragnąć się do kogoś dopasować. Po co mi męczarnie w towarzystwie ludzi, którzy do mnie nie pasują? Moje życie zyskało nową jakość, bo w momencie kiedy czułam, że to nie to nie brnęłam w daną relację.

Propaganda strachu. Kiedyś rozmawiałam z egzorcystą. Zapytałam co jest głównym powodem tego, że człowiek tak mocno zbliża się do zła. Spodziewałam się, że jest to świadome ze strony tych osób, ale się pomyliłam. Tak naprawdę są to zagubieni ludzie, którzy pozwalają sobą manipulować, bo nie wiedzą kim są i do czego dążą. Przykładem takiego kształtowania są współczesne media, w których coraz trudniej o rzetelną prawdę. Nawet nie wiecie, jak łatwo jest zafałszować informację, znaleźć takich, czy takich ekspertów, pokazać wybrane fragmenty nagrań, wypowiedzi. A ludzie  kupują to jako prawdę objawioną. Z trudem przychodzi mi zaakceptowanie faktu, że człowiek jest w stanie obejrzeć wszystko z braku laku, uwierzyć w coś bezgranicznie i jeszcze się o to pokłócić. Kiedy oglądasz telewizję codziennie, po kilka godzin totalnie blokujesz swoją kreatywność. Twój mózg dostaje gotowy produkt i nie musi się wysilać do pracy. Można powiedzieć, że pracuje na wolniejszych obrotach. Pomyśl, co sprawia, że dostosowujesz swoje życie pod program telewizyjny?  Czy to, że się dowiem o jakimś morderstwie w Kolumbii wniesie coś w moje życie? Co mi da poznanie najnowszych statystyk dotyczących ludzi chorych na raka?  A terroryzm? Istnieje tylko dzięki temu, że jest nagłaśniany w mediach. Cały ten repertuar, plus konkretne kanały podporządkowane określonym partiom politycznym i odmóżdżające reality show. Czy łykasz ten strach świadomie, czy nawet nie zauważasz kiedy się nim stajesz?

Polecam test. Zrezygnujcie z telewizji na 5 dni. Ustalcie sobie małe drobne aktywności, które moglibyście zamiast tego zrobić i zobaczcie, czy po tych 5 dniach będziecie w stanie dalej wrócić do jej oglądania.

Jak być spokojem, kiedy ktoś jest niepokojem?

I znowu z własnego podwórka. Kiedyś cudze historie mnie zasysały do środka. Wszystko byłam w stanie zrozumieć, wszystko brałam jako swoje. Ostatecznie przyszło mi olśnienie, że przecież każdy ma własne lekcje do przerobienia a ja mu nie  pomogę  babrząc się w jego gównie. Jeśli chodzi o związki, to sama przerobiłam to o czym zaraz napiszę. Twój partner może się z tobą rozwijać, albo się z tobą rozstać.  Inaczej albo zechcesz go ewangelizować, albo nieustannie  czuć, że ty już z czegoś wyrosłaś a on jeszcze nie.  Udzielać mu rad, że powinien to, czy tamto.  Zobacz, co komunikujesz drugiemu człowiekowi udzielając mu wskazówek, gdy cię o to nie prosi.  Wątpisz w jego moc i umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Za każdym razem kiedy mówisz do kogoś: „Jak Ty sobie poradzisz?” albo „zrób tak, czy śmak” – druga osoba  słyszy: „Jestem słaby. Ona uważa mnie za gorszego od siebie.” Wiedz, że każdy radzi sobie w życiu najlepiej jak potrafi i nikt inny nie przeżyje tego życia lepiej niż on sam.

 

No i przechodzimy do meritum – czyli jak nie stać się strachem, którym emanuje partner. Kiedyś wpadałam w sinusoidę nastrojów poprzez stawianie siebie i innych w  hierarchii.  Bałam się ludzi silnych strachem. Zawsze byli mili, uśmiechnięci, mający wysoką pozycję społeczną, ale po zetknięciu z taką osobą czułam, że opadam z sił zupełnie nie wiedząc dlaczego. No jak to, przecież była miła, inni ludzie ją uwielbiają a ja nieustannie czuję ukłucia niewidzialnych igieł.

Moim strategią jest danie sobie czasu i dystans. Nie reagowanie na żywo. Jest to dla mnie niesłychanie trudne, można by rzec – jest to zadanie mojego życia.  Pozwala  to złapać zupełnie inną perspektywę danej sytuacji, choć tak jak mówię nieustannie świerzbi mnie język by nie dać serii z językowego kałasznikowa. Znam piosenkę o tym, że w naturze kobiety jest czekać. No więc mojej nie jest. Spaliłam przez to wiele relacji. Emocje nigdy nie były dobrym doradcą.

Na koniec wyobraźcie sobie, że jesteście bankiem – sami decydujecie o walucie, którą wypuszczacie w obieg. Czy tą walutą będzie strach i niepewność, czy miłość i wyrozumiałość? Na jaką częstotliwość ustawicie swoje radio? Jaki  to sygnał? Mogłabym powiedzieć – pielęgnujcie swoje pudełko szczęścia, dokładając do niego wszystko co wprawia was w spokój. Jednak  wiem, że nie zawsze jego otworzenie wystarczy. Wasze lęki pochodzą z różnych źródeł. Wiedzcie, że to co pochodzi z lęku zniekształca rzeczywistość. Kiedy strach opadnie jak zmącony piasek zobaczycie czystą, klarowną wodę. Prawda jest właśnie takim spokojem.

www.babskiblues.pl

Tekst – Dorota Pawelec

Foto – Marek Kujawski Markowe Zdjęcia

MUA/Stylizacja – Ewelina Wadowska, Willa Różana,  Włosy Katarzyna Maciejewska- Śliwińska Willa Różana

 

10 thoughts on “Jak być spokojem kiedy strach zagląda ci w oczy?

  1. Poczucie bezpieczeństwa to jedno z najważniejszych potrzeb dla każdego człowieka.
    Na co dzień nie myślę o strachu, staram się nie zamartwiać na zapas. Ale to, m.in. skutek tego, że na co dzień jest przy mnie osoba, która wspiera mnie, dba o mnie i ochrania mnie (a przynajmniej stara się jak może ochraniać mnie przed tym co złe i przykre). To znaczy, czasem są słabsze dni. Przebłyski fatalnych momentów mojego życia. Ale staram się tym nie zadręczać, iść do przodu, robić swoje.
    Większy problem z pokonaniem strachu na pewno mają też osoby o niższym poczuciu swojej wartości. Ale i z tym da się wygrać.
    Grunt to się nie poddawać. Życie jest jakie jest.
    Serdeczności!

  2. Tak ważny i przydatny tekst zilustrowałaś fotografiami, na których faktycznie panuje spokój, ale i jakaś taka nostalgia, tajemnica… Poczucie bezpieczeństwa to jedna z najważniejszych w życiu spraw. Pozdrawiam, Kasia

  3. To poczucie zagrożenia potrafi się w nas rozwinąć bardzo mocno, bardzo głęboko. Do tego stopnia, że można się czuć niedopasowanym i ocenianym nawet kupując mleko w pobliskim sklepie… Ale nawet wychodząc od takiego wszechobecnego lęku można odnaleźć w sobie z powrotem poczucie bezpieczeństwa. Choć czasem to jest proces, który trwa latami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.